Estonia

Wariant bałtycki – Tallin poza centrum.

O tym, że duszy miasta trzeba szukać na przedmieściach pisał Herbert w swoich esejach. I jak się okazuje miał rację. Moja ukochana Praga ma przecież swój niepowtarzalny Zizkow, Łódź to wszak Chojny – „najpiękniejsze z wszystkich przedmieść świata”, a Tallin? Ano ma na przedmieściach sporo ciekawych rzeczy do obejrzenia. Zacznijmy od zachodu:
1) Skansen Rocca al Mare
– znajduje się w dzielnicy Haabersti dość daleko od średniowiecznej części miasta. Można się wybrać piechotą jeśli mamy ochotę na długi spacer, ale lepiej chyba skorzystać z komunikacji miejskiej. Skansen wart jest tej wędrówki – przedstawia budownictwo z różnych części Estonii, a sam jego obszar jest zaskakująco duży. Do wielu obiektów można wejść, w niektórych są pracownicy muzeum, którzy opowiedzą o danym budynku. W przeciwieństwie do mocno reklamowanego skansenu w Sztokholmie ten estoński naprawdę ma się czym pochwalić. Bilet o ile mnie pamięć nie myli kosztuje ok. 6 Euro, ale 18 maja, 23 kwietnia i 29 września wstęp jest darmowy.
skansen1 skansen2
2) Pałac Kadriorg – znajduje się po drugiej stronie miasta. Powstawał w latach 1718-1725 jako letnia rezydencja rodziny carskiej. Jeszcze podczas budowy carostwo pojawiało się w Kadriorgu, ale później straciło zainteresowanie budowlą. Może dzięki temu pałac nie kojarzył się później komunistom z caratem i nie podzielił losu podobnej budowli jaka niegdyś stała w naszej Białowieży? Kto wie…
Carowie już pałacu nie nawiedzają, ale ma on innych równie ciekawych lokatorów.
kardriorg2 kardriorg
3) Dzielnica Kriistine – dzielnica znajdująca się pomiędzy centrum, a pałacem Kadriorg – składa się z parterowych drewnianych domków i piętrowych willi. Jej niezwykły klimat przenosi nas w przełom XIX i XX wieku, jednak nie kojarzy się z wielką nadbałtycką metropolią. Przypomina raczej ciche i spokojne miasteczko – położone z dala od wielkich spraw tego świata. Wiele domków jest zamieszkanych, część jest pełni funkcje publiczne i kulturowe.
domki
4) Muzeum Bankowości – nie jest to wprawdzie atrakcja, która zwali Was z nóg, ale jest za darmo i do tego tuż obok centrum. W kilku salach przedstawiono rozwój estońskich banków, aż do czasów współczesnych. Warto zajrzeć choćby ze względu na przepiękne freski w klatce schodowej.
muzeum
5) Ruiny klasztoru św. Brygidy – Cóż reformacja bywała brzemienna skutkach. Zrujnowany klasztory w Tallinie jest jednym z najlepszych przykładów. A jednak te średniowieczne ruiny zachowały niesamowity klimat, znacznie silniej przemawiający do mnie, niż dziesiątki telewizorów w luterańskim kościele św. Olafa. Klasztor znajduje się w dość odległej dzielnicy Pirita, warto jednak się tam przejechać. Mnie kojarzył się z angielskimi ruinami, które tak chętnie opiewali XIX wieczni poeci z wysp. Wstęp kosztuje ok. 2 Euro.
klasztor2 klasztor
6) Nadbrzeże – skrywa kilka atrakcji. Więzienie zamienione obecnie w muzeum, które można zwiedzać z przewodnikiem i nowe muzeum morskie, odznaczone wieloma nagrodami. Można w nim zobaczyć m. in. łodzie podwodne. Wstęp jest jednak dość kosztowny i odniosłem wrażenie, że ekspozycja została przygotowana raczej pod kątem najmłodszych zwiedzających.
Jeśli zaś oszczędzacie na zwiedzaniu, warto udać się na przystań promową i poobserwować załadunek promów. Widok olbrzymich ciężarówek wjeżdżających w kilkupiętrowe promy, naprawdę robi wrażenie.

Wariant bałtycki (15) – Tallin średniowieczny.

Pisałem o centrum Tallina jako idealnym średniowiecznym simulakrum, teraz kolej na zdjęcia. Ale żeby nie było, że za mało tekstu za chwilę kolejny wpis. Potem jeszcze jeden o Tallinie i jeden krótki o Finlandii i można będzie przejść do sprawy bardziej aktualnych. A po drodze pewnie coś nowego się jeszcze pojawi:
IMGP1542 (Kopiowanie) IMGP1766 (Kopiowanie) IMGP1778 (Kopiowanie) IMGP1779 (Kopiowanie) 01 (Kopiowanie) IMGP1394 (Kopiowanie) IMGP1399 (Kopiowanie) IMGP1414 (Kopiowanie) IMGP1415 (Kopiowanie) IMGP1422 (Kopiowanie) IMGP1426 (Kopiowanie) IMGP1428 (Kopiowanie) IMGP1431 (Kopiowanie) IMGP1432 (Kopiowanie) IMGP1458 (Kopiowanie) IMGP1460 (Kopiowanie) IMGP1461 (Kopiowanie)

Wariant bałtycki (15) – Tallin, symulakr spełniony.

Zaczęło się jeszcze Rydze. Autobus do Tallina odjeżdżał ok. 2 w nocy, więc musiałem przesiedzieć na dworcu kilka godzin. Około północy na teren poczekalni wkroczyli dumnie pretorianie tego przybytku i rozpoczęli sprawdzanie biletów. Bo bez nich siedzieć na ryskim dworcu o tej porze zwyczajnie nie wolno. Kilku bezdomnych wyszło bez słowa, ktoś załatwił sprawę okazując parę biletów Narodowego Banku Łotewskiego – został tylko jeden ćpun, śpiący w kucki pomiędzy podróżnymi. Nie reagował na słowa ochroniarzy, więc przemówili pięściami. Gdy i to nie pomogło, wzięli go pod ręce i zwyczajnie wyrzucili za drzwi. Rozległ się huk, najwyraźniej ćpun zderzył się z czymś twardym. A ja wlepiałem wzrok w dworcowy monitor i nie mogłem wyjść z podziwu nad sarkazmem Losu – ktoś wpadł na pomysł, aby umilić podróżujący oczekiwanie puszczając im filmy z Chaplinem. Gdy ochroniarze tłukli ćpuna, Charlie też zbierał bęcki, a to od rozjuszonych Cygnaów, a to od cyrkowej publiki. Nie ma przypadków są tylko znaki, głosi stara prawda. Kolejne miasto musiałoby być zatem niezwykłe. I było.
Nigdy i nigdzie nie ujrzałem tak idealnego i pełnego odwzorowania średniowiecznego miasta w popkulturowej formie. Owszem Gandawa, Brugia czy nawet nasz Kraków tchną wiekami średnimi aż miło, ale cały czas mamy wrażenie, że ta spuścizna o ile przyciąga turystów, o tyle ciąży mieszkańcom. W Tallinie jest inaczej, estończycy wzięli na siebie dziedzictwo dawnych wieków i zrobili z niego użytek. Kramy pod murami miejskimi, średniowieczne gospody, stare dźwigi do transportu towarów na górne piętra, obwoźni sprzedawcy średniowiecznych słodyczy, szyldy i nawet kocie łby (o które miałem przyjemność potłuc nowy obiektyw) – wszystko choć przecież nieużyteczne, zostało doskonale przeżute i wyplute przez miejski organizm. Papka jaką dostaje turysta jest lekkostrawna i uzależniająca. Drugiego takiego miasta nie ma nigdzie na świecie.
IMG_0005

Wariant bałycki (14) – Estonia na talerzu

– Dzień dobry, chciałbym zjeść coś estońskiego.
– eeeeeyyyyyuuuueeeeee….
Typowy dialog w estońskiej restauracji

Z kuchnią estońską jest pewien problem. Istnieje i ma się dobrze, ale Estończycy jakby o niej nie wiedzieli. Być może, są lepiej poinformowani od swoich sąsiadów o korzeniach potraw nazywanych estońskimi, a może zwyczajnie mają kompleksy. Zatem krótko i na na temat o kilku potrawach, które są popularne w tym pięknym kraju, chociaż niekoniecznie z niego pochodzą:estoniabliny (Kopiowanie)
Bliny z kawiorem. Podano mi je w jednej ze stołecznych restauracji, po tym jak dwie kelnerki przez kilka minut próbowały ustalić która z serwowanych potrwa jest rdzennie estońska. Wybór mnie w pełni zadowolił bo takich blin (blinów?) jest nie jadłem. Kawior, śmietana i mały placuszek podane z kiełkami i rukolą okazały się całkiem nieźle do siebie pasować.
estonia nalesnik (Kopiowanie)
Naleśniki. Wiadomo, że to potrawa z innych stron starego kontynentu (a może nawet z dalszych rejonów świata), ale Estończycy za nimi przepadają. A jeśli już jesteście w Tallinie koniecznie odwiedźcie Kompressora! Przewodniki bełkoczą coś o postmodernistycznym wnętrzu, ale nie ma się czego bać. Restauracja przypomina raczej stylową knajpkę z czasów wczesnego Gierka. Znajduje się w samym centrum przy ulicy Rataskaevu 3 i można powiedzieć, że jest na każdą kieszeń (estońska drożyzna to raczej mit) – cena grubego naleśnika wypełnionego nadzieniem waha się od 3,5 do 4,5 Euro. Może tu skosztować lokalnego dziwactwa – naleśnika ze śledziem, cebulką i śmietaną 😉
estonia nalewka (Kopiowanie)
Także w Kompressorze spróbujemy słodkiej estońskiej nalewki… i tu zabijcie mnie ale gdzieś przepadła mi jej nazwa (nie mogę znaleźć jej w moim kapowniku). Może uda się, tak jak udało się z litewskim serem KLIK Wódka ta jest słodka i bardzo przypomina naszą żołądkową gorzka. Bardzo dobrze komponuje się z naleśnikiem na słodko.
estonia zupa (Kopiowanie) estonia drakkon (Kopiowanie)
Oczywiście jeśli mówimy o Tallinie i jedzeniu nie można nie wspomnieć o znajdującej się w samym centrum średniowiecznej restauracji. Zjeść możemy tutaj zupę z łosia, domowej roboty kiełbaski oraz ciastka z nadzieniami z mięsa i warzyw. Wypić? Warzone na miejscu korzenne piwo. Ceny oscylują w okolicach 2 Euro. Restauracja nazywa się Drakon III i mieści w ratuszu. Co ciekawe jest wystrój jest wystylizowany na średniowiecze i to do tego stopnia, że nie otrzymamy tu sztućców („Jesteśmy w średniowieczu nie ma sztućców” – mówi kelnerka o obfitych kształtach, przypominającą randomową karczmarkę z gier rpgie).estonia pub (Kopiowanie) estonia piwo (Kopiowanie)
Oczywiście, o Drakkonie i Kompressorze przeczytacie na każdy blogu, ale nie wszędzie znajdziecie informacje gdzie wypić prawdziwy piwny specjał – sahti z wyspy Saareema! Sahti to tradycyjne fińskie piwo słodowe doprawiane jałowcem. W Polsce sahti produkuje (od czasu do czasu) browar Pinta (nazwa piwa „Koniec świata”). Wersja estońska, jest zupełnie inna, nieco kwaśna choć pozbawiona goryczki, przywodząca na myśl belgijskiego lambika. Gdzie spróbować tego genialnego napitku? W Kodu Baar na ulicy Vaimu 1 – schodami w dół. Jeden z kelnerów bardzo dobrze mówi po polsku, a wszyscy z nich są specjalistami w swoim fachu i o piwie wiedzą niejedno. Myślę, że dla każdego piwosza powinno to być estońskie „must taste”!
estonia czarny chleb (Kopiowanie)
Na koniec warto wspomnieć, że większość marketowych specjalności z Litwy i Łotwy dostaniemy również w Tallinie. Będą tu i jogurty chlebowe i serki w czekoladzie i czarny chleb, który w Estonii nazywa się po prostu „must”.