Pokusa

Słonina po hajnowsku (podlasku) – test

Było słodko, to teraz będzie po męsku. Krótko, tłusto, treściwie i ostro. Przez Państwem słonina po podlasku (hajnowsku). W teście miała pojawić się jeszcze trzecia restauracja („Starówka” z Hajnówki), ale niestety była zamknięta. Stąd tylko dwa lokale.
Prawdę mówiąc słonina kojarzyła mi się zawsze, z wielkim kawałkiem tłuszczu, na którym raczej przyrządza się inne potrawy niż je bez dodatków, no ale… Było w menu, trzeba więc spróbować.
Zacząłem od sprawdzonej już restauracji Pokusa w Białowieży (gdzie testowałem chłodnik litewski).

Obrazek

Potrawa pojawiła się na stole po jakiś 10 minutach. Trzeba przyznać, że poskręcane kawałki słoniny wyglądały bardzo apetycznie. Do tego w środku stopka wódki. Poza alkoholem pięć kromek chleba. Słonina jak to słonina bardzo tłusta, ale lekko doprawiona zaskoczyła mnie na plus

 Oprócz tego czosnek i cebula, bez wątpienia dodały jej nieco ikry. Trudno piać tu z zachwytu nad jej smakiem, ale na męską posiadówę przy wódeczce, jest jak znalazł. Ta serwowana w restauracji „Pokusa” jest z pewnością godna polecenia.

Porcja: 200 g.
Cena: 19 zł. (kieliszek wódki w zestawie)
Subiektywna ocena: 7/10

Później przyszła kolej na mój ulubiony Leśny Dworek w Hajnówce (który wygrał test kartaczy). Tam w menu potrawa figurowała pod nazwą słonina po hajnowsku. Ledwie złożyłem zamówienie, mięso pojawiło się na moim stole, nie czekałem nawet pięciu minut.

Obrazek

Nie było podane tak ładnie jak to w Białowieży, ale za to sama słonina wyglądała lepiej – miała wyraźne poprzeczne przerosty. I faktycznie, lepiej smakowała. Tutaj muszę się przyznać, że nie wiem jaka tak naprawdę powinna być prawdziwa słonina po podlasku. Być może wedle znawców, takie mięso powinno być jednolite i złożone z samego tłuszczu, jednak moje kubki smakowe stwierdzają, że bliższa mi jest słonina z Leśnego Dworku. Wraz z mięsem otrzymujemy sześć kromek chleba.

Potrawa doprawiona jest cebulą, papryką, cytryną oraz odrobiną octu balsamicznego. Brak wprawdzie kieliszka wódki, ale za to cena jest znacznie niższa. W tej konfrontacji zwycięża Leśny Dworek!.

Porcja: 300g(?)
Cena: 12 zł
Subiektywna ocena: 9/10

Chłodniki litewskie w Białowieży – test

Tak na dobry początek – stary wpis z bloga graf-zero.blogspot.com

TEST CHŁODNIKÓW LITEWSKICH Z BIAŁOWIESKICH RESTAURACJI

Restauracja Pokusa – Niewielka i niepozorna, ale całkiem przyzwoita restauracja znajdująca się na skos od ekskluzywnego hotelu Żubrówka (i restauracji o takiej samej nazwie). Chłodnik podawany jest na dużym talerzu z kilkoma pieczonymi ziemniakami serwowanymi osobno. Podstawa zupy jest przepyszna, zupełnie nie kwaśna, lekka delikatna, prawie że wchodząca w słodycz. Fantastycznie współgrają z tym ogórki i odrobina ostrzejszej rzodkiewki. Odrobina szczypiorku i natki pietruszki dopełniają smaku. Zupa jest świetna i na pewno warta polecenia, cena atrakcyjna. Pojawia się tylko jedno pytanie, czy to aby na pewno jest chłodnik LITEWSKI? Nie jestem znawcą, ale wydaje mi się, że chłodnik litewski przygotowuje się z dodatkiem botwinki i buraczków. Jednak wobec fantastycznego smaku, jest to problem drugorzędny.

Porcja: 300 g.

Cena: 8 zł.

Subiektywna ocena: 9/10

Restauracja Żubrówka – Czterogwiazdkowy hotel, więc i wymagania w stosunku do restauracji rosną. Oczywiście rosną także i ceny, i to w stosunku do Pokusy dwukrotnie. Zupa podawana jest w nieco mniejszym talerzu, dodatkowo serwuje się cztery gotowane ziemniaki. Niestety smak nie powala, chłodnik jest mocno kwaskowy i to zabija wszelkie niuanse. Czuć, że podstawa dania jest zupełnie inna niż w poprzedniej restauracji. Są za to obowiązkowe buraczki i botwnika, jest też obowiązkowe jajko. W zasadzie chłodnik, nie jest zły – raczej poprawny jednak spodziewałem się czegoś lepszego. Rozczarowanie również przy ziemniakach, wprawdzie polane masłem, ale jeden z nich ma na tyle twardą warstwę, że nie da się do nawet przełamać łyżką. Czyżby był po prostu odgrzany? Mimo wszystko jestem zadowolony – dzień był ciepły, chłodnik spełnił swój cel i zaspokoił głód.

Porcja: 250 g.

Cena: 16 zł

Subiektywna ocena: 6/10

Restauracja Carska – Znana białowieska restauracja (chyba) należąca do lokali dzierżawionych przez p. Magdę Gessler. Zlokalizowana w starym budynku stacji kolejowej (na bocznicy stoją lokomotywy i wagony osobowe), z pokojami mieszkalnymi w dawnej wieży ciśnień. W karcie nie znajduję chłodnika (przerażenie:P), ale jest okazuje się, że jest pod zupą zależną od pory roku. Bardzo szybko otrzymuję zamówioną potrawę. Co tu dużo mówić… niebo w gębie. Wprawdzie na początku chłodnik jest lekko kwaskowy, ale po chwili znajduję w zupie wąskie paski wędzonki, które w smaku wysuwają się na pierwszy plan. Są oczywiście buraczki i botwinka, jest (co trochę mnie zaskoczyło) czosnek. I o dziwo pasuje do tej zupy wyśmienicie. Jest też jajko na twardo, a wszystko to wyśmienicie współgra ze sobą. Jest tylko jeden problem – kilka machnięć łyżką i nie ma zupy. Porcja jest tak mała, że nie damy rady się nią najeść. A kosztuje swoje – no ale, za jakość się płaci.

Porcja: 100g (?), może nawet 80.

Cena: 18 zł.

Subiektywna ocena: 10/10

W zasadzie trudno jest mi wyłonić zwycięzcę. Wprawdzie najlepsze wrażenie smakowe zostawił u mnie chłodnik z „Carskiej”, no ale ta cena i porcja… W takim wypadku pozostaje mi więc przyznać pierwsze miejsce i „Carskiej” i „Pokusie” – „Żubrówka” niestety rywalizacji nie wytrzymuje.