średniowiecze

Wariant bałtycki (15) – Tallin średniowieczny.

Pisałem o centrum Tallina jako idealnym średniowiecznym simulakrum, teraz kolej na zdjęcia. Ale żeby nie było, że za mało tekstu za chwilę kolejny wpis. Potem jeszcze jeden o Tallinie i jeden krótki o Finlandii i można będzie przejść do sprawy bardziej aktualnych. A po drodze pewnie coś nowego się jeszcze pojawi:
IMGP1542 (Kopiowanie) IMGP1766 (Kopiowanie) IMGP1778 (Kopiowanie) IMGP1779 (Kopiowanie) 01 (Kopiowanie) IMGP1394 (Kopiowanie) IMGP1399 (Kopiowanie) IMGP1414 (Kopiowanie) IMGP1415 (Kopiowanie) IMGP1422 (Kopiowanie) IMGP1426 (Kopiowanie) IMGP1428 (Kopiowanie) IMGP1431 (Kopiowanie) IMGP1432 (Kopiowanie) IMGP1458 (Kopiowanie) IMGP1460 (Kopiowanie) IMGP1461 (Kopiowanie)

Wariant bałtycki (15) – Tallin, symulakr spełniony.

Zaczęło się jeszcze Rydze. Autobus do Tallina odjeżdżał ok. 2 w nocy, więc musiałem przesiedzieć na dworcu kilka godzin. Około północy na teren poczekalni wkroczyli dumnie pretorianie tego przybytku i rozpoczęli sprawdzanie biletów. Bo bez nich siedzieć na ryskim dworcu o tej porze zwyczajnie nie wolno. Kilku bezdomnych wyszło bez słowa, ktoś załatwił sprawę okazując parę biletów Narodowego Banku Łotewskiego – został tylko jeden ćpun, śpiący w kucki pomiędzy podróżnymi. Nie reagował na słowa ochroniarzy, więc przemówili pięściami. Gdy i to nie pomogło, wzięli go pod ręce i zwyczajnie wyrzucili za drzwi. Rozległ się huk, najwyraźniej ćpun zderzył się z czymś twardym. A ja wlepiałem wzrok w dworcowy monitor i nie mogłem wyjść z podziwu nad sarkazmem Losu – ktoś wpadł na pomysł, aby umilić podróżujący oczekiwanie puszczając im filmy z Chaplinem. Gdy ochroniarze tłukli ćpuna, Charlie też zbierał bęcki, a to od rozjuszonych Cygnaów, a to od cyrkowej publiki. Nie ma przypadków są tylko znaki, głosi stara prawda. Kolejne miasto musiałoby być zatem niezwykłe. I było.
Nigdy i nigdzie nie ujrzałem tak idealnego i pełnego odwzorowania średniowiecznego miasta w popkulturowej formie. Owszem Gandawa, Brugia czy nawet nasz Kraków tchną wiekami średnimi aż miło, ale cały czas mamy wrażenie, że ta spuścizna o ile przyciąga turystów, o tyle ciąży mieszkańcom. W Tallinie jest inaczej, estończycy wzięli na siebie dziedzictwo dawnych wieków i zrobili z niego użytek. Kramy pod murami miejskimi, średniowieczne gospody, stare dźwigi do transportu towarów na górne piętra, obwoźni sprzedawcy średniowiecznych słodyczy, szyldy i nawet kocie łby (o które miałem przyjemność potłuc nowy obiektyw) – wszystko choć przecież nieużyteczne, zostało doskonale przeżute i wyplute przez miejski organizm. Papka jaką dostaje turysta jest lekkostrawna i uzależniająca. Drugiego takiego miasta nie ma nigdzie na świecie.
IMG_0005